Anty-postanowienia noworoczne


Na dobrą sprawę... co one nam dają? Nadzieję na to, że w przyszłym roku sprawdzimy się lepiej niż w poprzednim. Niezależnie od tego jaki 2013 był, dążymy do tego aby ten z czwórką na końcu był lepszy pod wieloma względami.


Postanowienia podzieliłabym na "nałogi" i inne. Bo czymże są słodycze jak nie nałogiem? Lakiery, cienie, dwudziesty tusz do rzęs i piętnasty balsam do ciała lub krem do rąk? To też pewnego rodzaju nadmiar niepotrzebnych przyjemności. A komputer? Internet? Tak dużo czasu przy nim spędzamy, że momentami zapominamy, że tak naprawdę wcale go nie potrzebujemy. Ja w te święta uświadomiłam sobie jak mocno przesadzam. Potrafiłam cały wolny dzień przeznaczyć na gmeraniu w sieci. Od początku przerwy świątecznej sukcesywnie odsuwałam od siebie laptopa (co było widać przez zerową aktywność na blogu) aż stał się cud... Nie miałam potrzeby sprawdzać facebooka, vinted czy pintresta. Mój internetowy odwyk zakończył się sukcesem. Udało mi się nawet sięgnąć po książkę
(to sukces - Trust me)

Przez to mini doświadczenie utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że cele i postanowienia należy wyznaczać sobie pojedynczo, powoli, przez cały rok. Jeden wykonany cel dopinguje do realizowania następnego, a lista postanowień, gdzie każde wykonane jest tylko po części - demotywuje... W takim razie:

Moim kolejnym postanowieniem na najbliższe 2 tygodnie będzie przeczytać książkę, którą zaczęłam.


Gdybyście miały wybrać jedno postanowienie ze swojej listy? Co by to było?


3 komentarze:

  1. Jestem z Ciebie dumna :D Będę Cię wspierać w czytaniu :) Nie wywiniesz się teraz :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobre podejście :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja teraz w przerwie świątecznej siedzę dzień w dzień przed laptopem, ale też co określoną ilość czasu robię robie przerwę na czytanie Pretty Little Liars :)

    Zapraszam na nowy post:
    itslonelythings.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń