Czego nigdy za mało? Pomadek do ust, szminek i oczywiście lakierów do paznokci. Ostatnio marka Essie zdecydowanie zdominowała moje paznokcie. A żeby było mało moje małe uzależnienie przeniosło się na współlokatorkę, która pod wpływem impulsu (impuls to moje drugie imię) zamówiła dwa kolory dla siebie. Ja też nie mogłam się powstrzymać, a przecież zbliżają się święta!
Moich dwóch buteleczek z pewnością nie mogę nazwać nabytkami. Dlaczego? Lilacism to długo wyczekiwany prezent urodzinowy, a Lapiz of luxury został zakupiony "na pół" w promocji z okazji otwarcia Hebe :)
Same musicie ocenić, który bardziej się wam podoba bo ja nie potrafię!
Lilacism czy Lapiz of Luxury?
ja też nie potrafię zdecydować, oba wyglądają cudownie, w szczególności razem:)
OdpowiedzUsuńW sumie podsunęłaś mi pomysł na małe ombre z ich udziałem :) Dzięki ;)
UsuńEssie też nie umiem odmówić ;) Piękne odcienie wybrałaś!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńChyba większość odcieni Essie zasługuje na tytuł ""piękny"
"Lilacism" już od dawna chodził mi po głowie, "Lapiz of Luxury" właśnie zaczął ;)
OdpowiedzUsuńlakierów nigdy dość ! <3
OdpowiedzUsuńpiękne Essie... marza mi się lakiery tej marki :)
mi się ten jaśniejszy bardzo podoba :)
OdpowiedzUsuńOba są śliczne! :)
OdpowiedzUsuńitslonelythings.blogspot.com
Piękne kolorki wybrałaś :)
OdpowiedzUsuńDla mnie chyba jednak szala zwycięstwa przesuwa się nieznacznie w kierunku Lilacism :D
OdpowiedzUsuńLapiz zapowiada się cudnie:)
OdpowiedzUsuńdla mnie zdecydowanie Lilacism :D prześliczny
OdpowiedzUsuńLilacism przepiekny! :)
OdpowiedzUsuńLapiz jest fantastyczny! Ciekawość mnie zżera jak będzie się prezentował na paznokciach :)
OdpowiedzUsuń