Can't help myself

Czego nigdy za mało? Pomadek do ust, szminek i oczywiście lakierów do paznokci. Ostatnio marka Essie zdecydowanie zdominowała moje paznokcie. A żeby było mało moje małe uzależnienie przeniosło się na współlokatorkę, która pod wpływem impulsu (impuls to moje drugie imię) zamówiła dwa kolory dla siebie. Ja też nie mogłam się powstrzymać, a przecież zbliżają się święta!

Moich dwóch buteleczek z pewnością nie mogę nazwać nabytkami. Dlaczego? Lilacism to długo wyczekiwany prezent urodzinowy, a Lapiz of luxury został zakupiony "na pół" w promocji z okazji otwarcia Hebe :)

Same musicie ocenić, który bardziej się wam podoba bo ja nie potrafię!
Lilacism czy Lapiz of Luxury?


14 komentarzy:

  1. ja też nie potrafię zdecydować, oba wyglądają cudownie, w szczególności razem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie podsunęłaś mi pomysł na małe ombre z ich udziałem :) Dzięki ;)

      Usuń
  2. Essie też nie umiem odmówić ;) Piękne odcienie wybrałaś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Chyba większość odcieni Essie zasługuje na tytuł ""piękny"

      Usuń
  3. "Lilacism" już od dawna chodził mi po głowie, "Lapiz of Luxury" właśnie zaczął ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. lakierów nigdy dość ! <3
    piękne Essie... marza mi się lakiery tej marki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. mi się ten jaśniejszy bardzo podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oba są śliczne! :)

    itslonelythings.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne kolorki wybrałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dla mnie chyba jednak szala zwycięstwa przesuwa się nieznacznie w kierunku Lilacism :D

    OdpowiedzUsuń
  9. dla mnie zdecydowanie Lilacism :D prześliczny

    OdpowiedzUsuń
  10. Lapiz jest fantastyczny! Ciekawość mnie zżera jak będzie się prezentował na paznokciach :)

    OdpowiedzUsuń